Dziwne to uczucie gdy jednego dnia idzie się rano do pracy a przed wyjściem z niej dostaje się wypowiedzenie.
Ja właśnie byłam w takiej sytuacji. W czwartek 28 czerwca jak zwykle poszłam do pracy. Wykonywałam należycie swoje obowiązki, przeprowadziłam rozmowę z moją podwładną, która była na urlopie wychowawczym. W trakcie tej rozmowy przyszedł do nas mój przełożony i poprosił bym przed wyjściem z pracy przyszła do niego.
Dostosowałam się do jego prośby. Na początku zapytał o przebieg rozmowy. W pewnym momencie wręczył mi wypowiedzenie. W sumie to nie było dla mnie całkowite zaskoczenie. Spodziewałam się tego wcześniej czy później. Szczególnie, że w kwietniu odebrałam list do mego przełożonego z firmy doradztwa personalnego.
Moje wypowiedzenie było bardzo długie i odebrałam je jako żalenie się mego przełożonego na jego ciężki los jaki miał ze mną. Strasznie żałosne to było. Każdy z Was gdyby zobaczył lub usłyszał mego byłego już przełożonego stwierdziłby że ma on zapędy dyktatorskie. Chyba urodził się w złych czasach.:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz